Jak ja nie lubię biegać w deszczu

Jak ja nie lubię biegać w deszczu!!! Tak, nie lubię biegać w deszczu, no ale trening rzecz święta 😉 odbyć się musi. 

Ornitolog we mnie drzemie

Przed bieganiem nasłuchiwałem czy ptaki śpiewają co oznaczałoby, że przestanie padać i… drą się sikory, więc padać nie będzie. Lekkie rozciąganie i wypadam z domu… kurde nie pada, jest dobrze. Lekki truchcik w stronę basenu na ul. Nadbrzeżnej przygotuje nogi do dalszego biegu. 

Warszawskie Tworki, czyli taki nasz krakowski Kobierzyn

Z bazy wypadowej na ul. Nadbrzeżnej, w składzie Aldona vel Tosia oraz Prezes Karol, wystartowaliśmy w kierunku ul. Barskiej. Przebiegając obok Galerii Trzech Koron, Karol wzbudza zainteresowanie przechodniów, jak i kierujących pojazdami, kątem oka widzę zainteresowanie, zdziwienie oraz uśmiechy na ich twarzach… ciekawe co myślą… hmmm, jakiś wariat na bosaka zapindala i jeszcze w kamizelce odblaskowej… nie ma możliwości z Tworek musiał nawiać.

Łapiemy oddechy

Kurde nie pada jest elegancko. Biegniemy w kierunku ul. Witosa i dalej w stronę ul. Zdrowej. Humorki dopisują. Mi słabość przeszła, którą miałem przed treningiem… jest dobrze. Ha, dalej nie pada jest super. Dobiegamy do ul. Zdrojowej i ta super fajność się kończy, kurde podbieg… dalej nie pada, turlam dropsa do góry. Patrzę z boku, Tośka… zapiernicza ino szum idzie, Karol, ten to się rozbujał… myślę… Jezu zaraz padnę, ale nie, na szczęście jest wypłaszczenie można złapać oddech, kilka metrów i znów jazda… góra i w tym momencie czuję że pada, pada deszczyk taki milusi, fajniutki, chłodzi rozgrzaną twarz, no kurcze super, myślę fajnie że pada, tak, tak pomyślałem.

Aquaplaning

Wbiegamy na górę, pojawiają się rogale na twarzy, bo za zakrętem mamy piękny dłuuuuugi zbieg do ul. Tarnowskiej… dalej pada. Ja zadowolony, Karol mówi że się ślizga…eeeee, że co??? No przecież na bosaka zapindala, aquaplaning go dopadł. 

Tańce połamańce

Z Tarnowskiej wbiegamy we fragment ul. Dojazdowej w kierunku trasy rowerowej i… tu koniec asfaltu pojawia się ostry kliniec. My z Tośką w bucikach, a Karol!!!… Karol zaczyna uskuteczniać jakiś taki dziwny ni to taniec ni cholera wie co… próbował  miedzy kamieniami się przebijać, trochę błotem na poboczu, trochę trawą. Dzielnie zniósł tą akupunkturę. Dalej …pada. 

Rozbiegamy się

Nogi nas niosą i humorki nam dopisują przez całą drogę powrotną ul. Witosa, a następnie ul. Barską, gdzie dobiegamy i pomalutku się roztajemy. Ja pierwszy wbijam do domu, Tosia druga, a Karol jak samotny kowboj w kierunku zachodzącego słońca na koniu… nie koniu, boso zapiernicza.

Peuntując

Dziś pogoda dopisała, a z drugiej strony nie, ale jak to bywa w różnych warunkach uprawiamy tą naszą pasję: czasem to jest mróz, śnieg, wysoka temperatura, komary, psy, krzaczory, błoto i inne cholerstwo, które nas czasem napada w biegu. Ale biegamy, bo lubimy i to najważniejsze jest i sprawia nam to przyjemność.         


Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*